W tym roku jesień przyszła bardzo wcześnie, a z nią powróciły „stare jak świat” problemy z wodami opadowymi w naszym mieście. Zawsze wydawało mi się, że w XXI wieku można „coś zaradzić” w tym temacie, jednak się pomyliłam. Skoro problemy z wodą zawsze były, to przez ponad dwie kadencje władze miasta powinny zdiagnozować problem i podjąć próbę rozwiązania. Na pewno można było zapobiec nawarstwianiu się konfliktów w tym temacie. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Problemy są coraz większe. Śledząc kobyłkowskie fora można się przekonać, że kilka nowopowstałych osiedli w ma problem z odprowadzeniem wód deszczowych. Gdy analizujemy owe problemy można dostrzec jeden wspólny mianownik. Osiedla te wybudował inwestor działający już od dekady na lokalnym rynku. “Mieszkam w czworakach zaraz obok osiedla (wspominanej firmy) i jakoś woda nam nigdy nie stoi, więc nie jest to kwestia gruntu bo na każdym można postawić budynek tylko w niektórych przypadkach trzeba trochę więcej pieniędzy wydać na odwodnienie” – pisze mieszkanka na forum. Dlaczego ta „mokra historia” dotyka tego dewelopera? Prawdopodobnie inni inwestorzy radzą sobie z taką „błahostką” inwestując więcej środków. Nie wiadomo czy chodzi o „oszczędności” czyli wygenerowanie większych zysków dla firmy? Czy biedak ma takie szczęście, że trafia na kiepskie tereny, na których kiedyś były bagna i zasypano zbiorniki wodne? Fakty są takie, że po sprzedaży mieszkań problem pozostaje po stronie kupujących.
Taki obraz (fot.) wyłonił się nam po ostatnich opadach w Kobyłce, które nie były jeszcze takie obfite. Zalane podwórka osiedlowe i obawa mieszkańców, że woda wedrze się do domu i zniszczy mienie. Z komentarzy w Internecie wynika, że ludzie ci zostali sami ze swymi kłopotami. Po zakupie nieruchomości inwestor może stwierdził, że to już nie jego sprawa? Zostaje bombardowanie urzędu, tj. zgłaszanie problemu, prośby o pomoc w wypompowaniu wody, prośby o zapobieganie na przyszłość. W takiej sytuacji okazało się, że wezwany z urzędu pan, który raczył się pofatygować na miejsce zdarzenia- pozbawił zainteresowanych złudzeń. Podobno żadnego doraźnego wypompowywania wody nie będzie, ponieważ rowy są przepełnione i nie ma jak tego zrobić, nie ma też kto.
Nie słyszeliśmy o planach budowy kanalizacji deszczowej dla miasta Kobyłka. Natomiast budowane są „prowizoryczne” studnie chłonne, które mają ją skutecznie zastąpić. Większość osiedli z drogami gruntowymi nie jest objętych nawet Wieloletnim Planem Inwestycyjnym. Zatem krajobraz długo się tam nie zmieni. Problemy z wodą raczej pozostaną.
Studnie chłonne często znajdują się poniżej poziomu nawierzchni ulicy, co powoduje szybkie nagromadzenie się w nich piasku i nieczystości. W rezultacie po kilku miesiącach od budowy nie spełniają swoich funkcji, nie mieszczą zatem wód z większych opadów atmosferycznych.
Mieszkańcy żartują o zakupie kajaków i pontonów. Co im pozostaje? Na tym etapie gdy już mieszkają, nic praktycznie sami nie zrobią. Do kanalizacji deszczowej się nie podłączą bo owej w Kobyłce nie ma. Rowy melioracyjne w większości zasypane. Nie ma też właściwej postawy urzędu, który by chronił przed takimi sytuacjami. Pozostają tylko cywilne powództwa, na które nie wszyscy mogą sobie pozwolić.
W geście solidarności z mieszkańcami chcemy zaapelować aby podczas uchwalania planów miejscowych wprowadzić zapisy obligujące właścicieli gruntów do należytego odwodnienia terenu oraz zadbania o odpowiednie parametry studni chłonnych czy rowów melioracyjnych. Oczywiście będą to wyższe koszty powstania osiedla dla inwestora, ale odciąża to wówczas kasę gminną. Dotychczas w naszej gminie inwestorzy nie partycypują w w/w kosztach budowy infrastruktury, muszą spełnić tylko pewne minimum. Niech za przykład posłuży budowa nowego osiedla wielorodzinnego, gdzie inwestor “osusza” działkę ok. 8500m2. Wypompowuje wodę z wykopu, która zalewa sąsiednie posesje. Nikt nie zwraca na ten fakt uwagi. Nikt nie wyciąga z tego żadnych konsekwencji, ponieważ plan miejscowy tego terenu ma luki.
Dzieje się tak od kilku tygodni, ludzie są bezradni. Kobyłkowski urząd nie zajął żadnego stanowiska. Ponadto betonowa ulica gminna, którą obsługiwana jest nowopowstająca budowa jest codziennie niszczona przez ciężkie maszyny budowlane.
Wspomniane „studzienki” mające pochłaniać wody opadowe nie spełniają swoich pierwotnych funkcji, ponieważ są systematycznie wgniatane przez ciężkie samochody i koparki.
Czasem mam wrażenie, że takie zdarzenia mają miejsce tylko w Kobyłce. Czy tylko u nas są równi i równiejsi? Czy los pojedynczego mieszkańca się nie liczy? Czy liczy się tylko solidarność z inwestorem i tylko to jest ważne?
Szczytem arogancji ze strony magistratu jest twierdzenie, że to mieszkańcy powinni się „dowiadywać jakie miasto ma plany, zanim się kupiło mieszkanie, (…) w planach do 2021 roku nie jesteście przewidziani” – to cytat ze znanego forum.
Przypominam, że 2018 to rok wyborczy. Zatem, drogi mieszkańcu regularnie podtapianego osiedla, wydaj jasny komunikat! Teraz możesz tylko zbierać wodę w słoiki po dżemie, który roznosił przed wyborami jeden z kandydatów.
Woda jest tego czyjego grunt… Na którym się znajduje, reklamacje może do nieba ?
Dla wielu jest to po prostu przegięcie.