Kobyłka to niewielkie podwarszawskie miasteczko. Niedawno osiągnęło magiczną liczbę 20 tysięcy mieszkańców. Z pewnością nie wszyscy się znamy, nawet z widzenia. Dużo wśród nas ludzi dopiero co w Kobyłce osiadłych. Przybyliśmy tu z różnych stron i z różnych względów. Niektórzy dają się poznać na forum miasta, inni na zawsze pozostaną anonimowi. Są wśród nowo osiedlonych mieszkańców tacy, którzy chcą się w coś zaangażować, działać na rzecz lokalnej społeczności, bywać, zmieniać, ulepszać. Chcą w pełni poczuć się tu u siebie. Do takich właśnie osób należy pan Mieczysław Pernach, mieszkaniec Maciołek. On sam wyznaje zasadę, że lepiej jeden dzień przeżyć jako tygrys, niż cały tydzień jak koza, co w prostym tłumaczeniu oznacza, że chce swój czas wykorzystać na robienie czegoś dobrego i ciekawego. Uśmiechnięty, życzliwy, otwarty na nowe wyzwania, od samego początku, kiedy tylko osiadł w Kobyłce, starał się nawiązywać ciekawe kontakty. Szukał ludzi “pozytywnie zakręconych”, a że należy do osób aktywnych, rozejrzał się przy okazji po swojej okolicy i znalazł parę powodów, by powalczyć o zmiany na lepsze. Tak trafił do Kobyłkowskiego Koła Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej. Zdążył już na łamach ostatniego numeru Naszego Kobyłczanina napisać co nieco o bolączkach trapiących mieszkańców Maciołek. Zapewnił nas, że będzie dalej bacznie obserwował, rozmawiał z ludźmi, pisał i działał, aby Maciołki przestały być dzielnicą zapomnianą. Oto, co owiedział nam o sobie i jak postrzega Kobyłkę :
W moim pierwszym artykule zwróciłem uwagę na pewne braki i niedociągnięcia oraz problemy życia codziennego na Maciołkach, ale nie chodzi mi o krytykowanie, a raczej o obiektywne spojrzenie na to, co zapewne nie tylko ja zauważam w naszym otoczeniu. Chcę powiedzieć również o dobrej stronie zamieszkania w Kobyłce.
Jak już poprzednio wspomniałem, jestem emerytowanym technikiem – górnikiem. Przepracowałem 27,5 roku w kopalni miedzi należącej do KGHM Polska Miedź S.A. w Lubinie na Dolnym Śląsku. Jest to jedna z największych spółek skarbu państwa w Polsce. Jest szóstym producentem miedzi elektrolitycznej oraz pierwszym co do wielkości wytwórcą srebra na świecie.
Nie będę zanudzał Państwa liczbami ,ile i czego się tam wydobywa i produkuje, bo dane te można znaleźć w internecie. Chciałem jedynie przybliżyć ogólnie obraz firmy, w której przepracowałem tyle lat i szczęśliwie dotrwałem do emerytury. Muszę powiedzieć, że w każde działanie angażuję się niezwykle mocno. Staram się , by to co robię stawało się moją pasją i sposobem na życie, toteż w każde swoje zajęcie wkładam całe serce i bardzo bym chciał, byście pokrótce poznali charakter mojej niedawnej pracy. Odcisnęła ona piętno na moim życiu
i w pewnym sensie ukształtowała moją osobowość.
Może w skrócie opiszę, jak wyglądał przeciętny dzień w kopalni.
Zmiany, czyli po naszemu szychty zaczynały się o 6 tej, 14tej i 22giej, i trwały 7,5 godziny. Tak więc np. na I zm. pobudka 4.30 ,żeby zjeść szybkie śniadanie, umyć się, ubrać i dojść na przystanek, skąd zabierały nas autobusy. Akurat na moim szybie zjeżdżało się specjalną klatką z prędkością 12m/s na poziom 740 m. Żeby można było wybrać i wytransportować urobek na powierzchnię, między zmianami musiały być odstrzelone przodki, przygotowane w trakcie poprzedzającej szychty przez wiertaczy. Po odstrzeleniu dynamitem i amonitem przodków i przewietrzeniu kopalni ze szkodliwych dymów wkraczali ludzie i maszyny, żeby wydobyć skruszoną rudę miedzi i wywieźć ją na górę.
Procesu hutniczego nie będę opisywał, ale już w nim samym podczas wytapiania otrzymuje się czystą miedź przeznaczoną do różnych celów. Jak się wszyscy orientujemy, nie ma chyba dziedziny przemysłu i życia, gdzie nie jest niezbędny ten wartościowy metal.
Żeby jednak korzystać z tego dobra natury, wydobycie go na powierzchnię ziemi okupione jest ciężką i niebezpieczną pracą braci górniczej i niejednokrotnie ofiarami wśród ludzi pracujących setki metrów pod ziemią. Miałem zaszczyt być jednym z tych twardych i charakternych ludzi i cieszę się, że mam sposobność przekazać mieszkańcom Kobyłki te kilka zdań o nas, miedziowych górnikach.
To już przeszłość, do której będę często wracał we wspomnieniach. Chętnie też przybliżę arkana mojej profesji najmłodszym mieszkańcom Kobyłki, jeśli tylko będą chcieli się czegoś dowiedzieć o górnictwie, bądź poznać najprawdziwszego górnika.
Jeśli zaś chodzi o teraźniejszość.. Mieszkamy na Maciołkach 4 lata…Jak ten czas leci…
Miasto jawi nam się jako taka oaza spokoju w pobliżu Warszawy. Jest zielono, urokliwie, dookoła lasy, czyste powietrze, nie ma wielkiego przemysłu, ale…są inne, typowe dla małych miasteczek problemy. Mnie, osobie pochodzącej z bogatego, dobrze zarządzanego Lubina brakuje tu dobrego gospodarza, który chciałby, zachowując charakter urokliwego miasteczka, to miasteczko rozwinąć, poprawić warunki życia, rozruszać. Ja sam lubię zmieniać swoje otoczenie na ładniejsze i ciekawsze, lubię, jak wokół mnie tętni życie. Jestem trochę muzykiem, trochę aktorem, trochę społecznikiem. Mam dużo czasu, który chcę dobrze wykorzystać, dlatego chciałbym tych nowych mieszkańców zintegrować, zachęcić do działania, walczyć w ich sprawach, doprowadzić do tego, by na moim osiedlu dobrze, wygodnie i ciekawie się mieszkało. Postanowiłem zaangażować się
w Kobyłkowskim Kole Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, bo -jak zdążyłem się zorientować – są tam naprawdę wartościowi ludzie, na których można polegać, którzy potrafią ze sobą współpracować. Dla mnie, byłego górnika te cechy są niezwykle istotne. W Kobyłce, zwłaszcza na Maciołkach jest wiele, wiele do zrobienia. A jak wiecie, górnicy łatwo nie odpuszczają. Taką mamy naturę.
Mieczysław Pernach
Kobyłkowskie Koło
Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej
{jcomments on}