W NIELUDZKICH WARUNKACH

UDOSTĘPNIJ W:

Grzyb, olbrzymie pęknięcia na ścianach i smród zgnilizny – w takich warunkach mieszka sześćdziesięcioletni mieszkaniec Kobyłki, pan Stanisław Stachulski. W mieszkaniu komunalnym, położonym w Kobyłce przy ul. Nowej.

 {gallery}2013/NR10/warunki{/gallery}

 

Któż z nas chciałby mieszkać w takich warunkach? Zapewne nikt. Nawet ludzie zahartowani, którzy całe życie spędzili w trudnych czy ciężkich warunkach, w tych ścianach na pewno straciliby zdrowie. Zresztą bardzo podobna historia dotknęła właśnie pana Stanisława, kiedyś zdrowego, wysokiego i pełnego sił mężczyznę, dziś cierpiącego na choroby stawów i dnę moczanową. Nietrudno sprawdzić, że jego warunki bytowe powinny być zupełnie  inne od tych, w których aktualnie przebywa.

Zaczęło się od telefonu do naszej redakcji: „panowie, ja już wyczerpałem wszystkie możliwości, w urzędzie nikt ze mną nie chce rozmawiać, a stan mieszkania jest z miesiąca na miesiąc gorszy. Ja naprawdę dużo przeżyłem, ale w takich warunkach nie można dłużej żyć”. Umówiłem się na rozmowę następnego dnia. I przyznam, że to co zastałem, przerosło moje wyobrażenia.

„No, to sam pan widzi, w jakich ja warunkach muszę żyć. Coś panu zresztą pokażę”. W tym momencie pan Stanisław przyniósł olbrzymi kuchenny nóż i bez żadnych problemów włożył go w pęknięcie w ścianie. Szczelina jest tak wielka, że nóż wszedł jak w masło. A nadto moim zdaniem zmieściłoby się jeszcze ze trzy takie noże. „Tego już nie da się zagipsować. Nie wiem, może rozwalić to wszystko w diabły i zacząć od nowa… Ja w każdym razie nie mam już siły” – mówi pan Stanisław.

Takich pęknięć, które ciągną się od podłogi aż po dach w mieszkaniu komunalnym przy ul. Nowej w Kobyłce jest bardzo dużo. Ściany pokryte grzybem, niezabezpieczona instalacja elektryczna, nieszczelna instalacja kuchenna, z której wg pana Stanisława ulatnia się czad – to tylko niektóre z wielu przypadłości tego mieszkania.

Pan Stanisław jest oburzony i rozgoryczony, nikt nie jest w stanie, a może nie chce mu pomóc. Z goryczą stwierdza, że „w chlewie świnie mieszkają lepiej”. Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, że na wysłane do urzędu miasta pismo, opatrzone stosownymi zdjęciami, nikt nie udzielił nawet odpowiedzi, nie wspominając już o jakiejkolwiek próbie pomocy.

„Już nawet nie liczę rzeczy, które przerobiłem tu na własny koszt. Począwszy od murarki, a skończywszy na zakupie urządzenia pomiarowego poziom czadu do kuchni. Ja tu praktycznie wszystko sam zrobiłem – chociaż przypłaciłem to chorobą. Może dlatego to w ogóle jeszcze stoi. A przecież płacę czynsz, nie zalegam z niczym. Tych kosztów nikt mi nie zwrócił. Dlaczego więc tak mnie traktują? Może jestem tu za karę, choć sam o tym nie wiem”?

Postanowiłem zasięgnąć opinii w urzędzie, u pani Iwony Całki, która zajmuje się m.in. sprawami lokatorów mieszkań komunalnych. Okazało się, że ma ona całkowicie odmienne zdanie na temat mieszkania pana Stanisława: „otrzymał on od nas mieszkanie w roku 2008 po nauczycielce, która o to mieszkanie bardzo dbała. Nie było mowy o żadnej pleśni czy grzybie, ani tym bardziej o żadnych pęknięciach na ścianach. Taki stan rzeczy został zresztą ujęty w protokole odbiorczym mieszkania, który pan Stanisław podpisał, nie składając przy tym żadnych zastrzeżeń”. Na pytanie, czy wie co dzieje się obecnie w mieszkaniu, odpowiada krótko: nie. I zaraz dodaje, że bardzo często mieszkańcy okolicznych lokali skarżyli się, że pan Stanisław cały czas coś kuje, coś przerabia, coś remontuje. A potem dodaje: „pan Stachulski nie powinien narzekać, bo jest sam jeden na 37 metrach kwadratowych. Rozumiem, że spotkała go życiowa tragedia, ale nie usprawiedliwia to jego poczynań z mieszkaniem. Zresztą ten pan przeprowadził się z mieszkania, które oficjalnie miało 16 metrów do mieszkania ponad dwu i pół razy większego. I proszę mi wierzyć – naprawdę zadbanego i dobrze utrzymanego.”

Jaki finał będzie miała ta sprawa? Na pewno nie jest jednoznaczna i oczywista, trudno będzie rozstrzygnąć, kto ma rację, a właściwie, kto mówi prawdę, a kto się z nią mija. Jedno jest pewne: to właściciel lub zarządca obiektu budowlanego jest obowiązany użytkować go w sposób zgodny z jego przeznaczeniem i wymaganiami ochrony środowiska oraz utrzymywać w należytym stanie technicznym i estetycznym, nie dopuszczając do nadmiernego pogorszenia jego właściwości użytkowych i sprawności technicznej. Co jednak w sytuacji, gdy robi to sam lokator? Czas pokaże.

Jakub Rydlewski

 {jcomments on}

Updated: 1 października, 2013 — 9:10 am

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

KOBYŁCZANIN Frontier Theme